GłównaZdrowie„Morsy” z Bergen.
, , , , , , , , ,

„Morsy” z Bergen.

Kiedy większość z nas przeciąga się przy stole po niedzielnym śniadaniu, oni biorą w ręce piły i specjalne dłuta. Wszystko po to, żeby dostać się do lodowatej wody w celu zażycia orzeźwiającej kąpieli. – Trochę trzeba mieć w sobie szaleństwa, żeby to robić, ale wszystko ma swój cel – zgodnie twierdzą wszyscy uczestnicy tego wydarzenia. 

Z Karkonoszy na Nipedalen.

Od kilku lat, spotykają się regularnie nad jednym ze zbiorników wodnych w dzielnicy Laksevåg w mieście zwanym „Bramą Fiordów”. Można do nich dołączyć w każdą Niedziele o godz. 11:30, a także w środę ( godz. 19:00). Najczęściej, morsowanie odbywa się w małym jeziorze Tannebekktjørna na Nipedalen. Regularnie przychodzi od kilkunastu do kilkudziesięciu amatorów tego wodnego szaleństwa, a piknikowa forma przyciąga całe rodziny. Należy wyjaśnić, że morsowanie polega na krótkim zanurzaniu się w lodowatej, najlepiej nie przekraczającej 10o C wodzie.  – Wszystko zaczęło się ok. 25 lat temu nad wodospadem Kamieńczyk w Karkonoszach. Teraz, kiedy morsowanie stało się popularne, to miejsce zwane jest „Mekką Morsów” – opowiada o swoich początkach Monika Sitkiewicz, inicjatorka i założycielka grupy „Morsy Bergen DJ”. – Wtedy nikt nie wiedział o walorach zdrowotnych tych kąpieli. Nam pokazał to lokalny narciarz, który zawsze mówił, że dobrze po wysiłku zresetować swój organizm, właśnie w taki sposób – wspomina z sentymentem. W porze zimowej, gdy pojawia się minusowa temperatura, dostanie się do wody wymaga odpowiedniego sprzętu. Trzeba wyciąć całkiem spory przerębel, żeby pomieścić większa liczbę chętnych. – W tym roku nawet dostałam piłę łańcuchową pod choinkę, żeby było łatwiej. Mamy też siekiery i zbijaki, do kruszenia cieńszych warstw – opowiada.  

Morsowanie lekiem na wszystkie bolączki.

Morsowanie, oprócz formy spędzania wolnego czasu, ma także walory zdrowotne, które wpływają na zwiększenie odporności naszego organizmu. Może być pomocne przy różnego rodzaju schorzeniach, zarówno fizycznych, jak i psychicznych. – Przy odpowiednim morsowaniu, większość dolegliwości z kręgosłupem czy np. z zatokami, naprawdę zanika. Wiem sama po sobie, gdy borykałam się z bólem pleców. Mi bardzo to pomogło – mówi morsowa weteranka. – Znam również przypadek, kiedy morsowanie pomogło przy głębokiej depresji. Podczas takiego zanurzania wytwarzają się endorfiny, które stymulują nasz mózg i zmuszają go do trochę innej pracy – tłumaczy. Jak instruuje Monika morsowanie zaczyna się w głowie. – Należy pozbyć się myśli i strachu przed zimną wodą. Najlepiej skupić się na otoczeniu i świadomości, że robisz coś dobrego dla swojego organizmu – podpowiada kolejno. Jak zaznacza, prawidłowe morsowanie powinno odbywać się bez  rękawiczek, czapek czy butów neoprenowych . – Jeżeli podczas zanurzenia ocieplamy niektóre części ciała, np. ręce, wówczas trochę oszukujemy swój organizm. Wprowadzamy go w błąd. Powinniśmy to robić tylko w samym stroju. Dodatkowo, tym, którzy chcą zacząć swoją przygodę z taką formą terapii, radzi: – Dla początkujących zalecane jest świadome i przemyślane wejście. Nie wolno tego robić na siłę, wbrew własnej woli – podkreśla. Pośród członków grupy jest również Marcin, który stara się regularnie korzystać z morsowania, swoja przygodę zaczynał, jako osoba do asekuracji kolegi, podczas jego wejść. Z czasem postanowił sam spróbować i jak wspomina, był to strzał w dziesiątkę. – Dla mnie morsowanie było pewnego rodzaju terapią. Zauważyłem, że bardzo mnie uspokaja. Odcinałem się całkowicie od otaczających mnie problemów – opowiada o swoich przeżyciach i dodaje, że morsuje już szósty rok. – Dodatkowo można poznać naprawdę fajnych i zwariowanych ludzi. To jest niesamowite doświadczenie.

Terapia szokowa.

W większości, nie ma przeciwskazań. Oczywiście, jak ktoś ma poważne problemy zdrowotne np. z sercem, powinien zasięgnąć porady lekarza. – Ja nigdy się nie spotkałam z negatywnymi skutkami. Raz byłam światkiem, jak Pani po wejściu do wody dostała paniki i trzeba było ją uspokajać. Wszystko dlatego, że od początku była negatywnie nastawiona. Nie poukładała sobie tego odpowiednio.  Dlatego ważne jest to, żeby pierwsze swoje wejścia do wody, robić w obecności innych osób – przestrzega liderka grupy. – Miałam również  przypadek, kiedy jedna pani, która przyszła do nas pierwszy raz, w moim przekonaniu, zanurzona była zbyt długo. Wiadomym jest, że każdy jest dorosły i odpowiada za siebie, ale w tej sytuacji, musiałam panią poprosić o wyjście, bo w jakimś stopniu czułam się za nią odpowiedzialna. W każdym momencie zimno może „odciąć” ci ręce, albo nogi i może to być bardzo niebezpieczne – tłumaczy Monika. Jak zaznacza morsowanie to nie jest wyścig, kto dłużej wysiedzi w lodowatej wodzie. – Trzeba znać i szanować swoje granice. Można wejść na 30 s. i też osiągnąć odpowiedni efekt. Głownie chodzi o zmuszenie organizmu do wyjścia ze swojej strefy komfortu i zwiększenie wysiłku poprzez utrzymywanie stałej temperatury naszego ciała, pomimo niesprzyjających warunków zewnętrznych. – Podczas takiego procesu, w naszym organizmie wytwarza się, tak zwany brązowy tłuszcz, który również wpływa na poprawę naszej odporności. Wielokrotnie podkreśla, że należy robić to z głową i stopniowo poznawać nasze ciało. Zaznacza również, że bezpośrednio po wyjściu z wody, nie należy pić gorących napojów czy brać ciepłej kąpieli. – Po opuszczeniu przerębla, najlepiej jest trochę sobie postać i wyschnąć na powietrzu, oczywiście jeżeli pogoda na to pozwala. 

Kawa i ciasto.

Oprócz, głównego celu, jakim jest kąpiel w lodowatej wodzie, na spotkaniach rozpalane jest ognisko, czasami przywożony jest grill aby przygotować ciepły posiłek dla wszystkich chętnych. – Po kąpieli pieczemy kiełbaski, robimy grilla, często ktoś przynosi ciasto. Mamy termosy z herbatą i kawą – zachęca Monika. – Serdecznie zapraszam wszystkich chętnych. Plaża jest duża – kończy z uśmiechem. Ich grupa na Facebook liczy już ponad 200 osób. Bez problemu można do nich dołączyć lub po prostu przyjść. Wobec czego, ubierajcie kąpielowe stroje i dołączajcie do „Morsów z Bergen”. 

Autor filmu: Vitek