Szefowe i szefowie, którzy proszą o włączanie kamerek na spotkaniach online, chcą w ten sposób kontrolować zespół podczas pracy zdalnej. – To odpowiednik przechadzania się po korytarzu i sprawdzania, czy ludzie siedzą przy biurkach i pracują – mówi prof. Allison Gabriel.
W pierwszych miesiącach pandemii wydawało się to mniej stresujące. Najpierw zdalne zebrania przy włączonych kamerkach, nawet jeśli krępujące, ciekawiły, a nawet cieszyły. Wydawało się też, że włączenie kamerki jest wyrazem zaangażowania – wtedy jest się „bardziej” na zebraniu. Pokazanie się na nim, nawet jeśli nieprzymusowe, motywowało część z nas, by rano trochę się wyszykować – jak kiedyś – i poczuć lepiej. Przełożeni też traktowali to poważnie. Mówili nieraz, że „nie ma, że ktoś jest jeszcze w piżamie albo niegotowy”. Te spotkania były też jedynym dostępnym wspólnym doświadczeniem, okazją, żeby się znowu zobaczyć.
Choć wciąż miło jest zobaczyć współpracowniczki i współpracowników na ekranie, dla wielu kamerki stały się jednak męczące, a nawet szkodliwe. Coraz częściej słychać, że wyłączanie kamerek może być korzystniejsze – dla samopoczucia zespołu, a także dla jakości spotkań.
Sześć przyczyn zmęczenia spotkaniami online
Przed pandemią badania nad efektami spotkań wideo były w zalążku, ale naukowcy nadrabiają. Wiemy już, że zjawisko „zmęczenia Zoomem” jest faktem. Wynika ono m.in. z ciągłego wpatrywania się w siebie i prób zrozumienia innych tylko przez czytanie emocji z ekranu komputera (w kontakcie osobistym byłoby dużo prostsze).
Dane z badania z października 2020 r. opublikowane w czasopiśmie naukowym „Electronic Markets” pokazywały, że jedna trzecia pracowników odczuwała zmęczenie spotkaniami wideo. Tym większe, im częściej te spotkania się odbywały.
Wyniki wskazują sześć przyczyn zmęczenia:
- asynchroniczność komunikacji (zaburzony rytm między uczestnikami, zwłaszcza gdy połączenie internetowe nie jest dobre);
- niemożność odczytywania języka ciała;
- brak kontaktu wzrokowego;
- większe skupienie się na sobie (dużo patrzymy na siebie);
- interakcje z wieloma osobami naraz, a raczej – z twarzami (trzeba się skupić na wielu na małej przestrzeni, co jest nienaturalne i mylące);
- możliwość wykonywania kilku czynności naraz (czytamy maile, odwracamy uwagę od zebrania).
Naukowcy odkryli też, że spotkania online mają wpływ na aktywność mózgu. Między innymi wyciszają neurony lustrzane, które pomagają nam zrozumieć innych i z nimi empatyzować, oraz dezorientują neurony odpowiedzialne za lokalizowanie (zakłócają nasz wewnętrzny GPS). Mózg musi jakoś pojąć, że ludzie, na których patrzymy, choć wydają się być blisko, to znajdują się daleko. Choć nie jesteśmy tego świadomi, głowa się od tego męczy.
Dodatkowo w czasie spotkań online spada wydajność i kreatywność. Gdy w 2021 r. badacze przyglądali się pracy zdalnej 103 osób, okazało się, że te korzystające z kamerek były mniej zaangażowane w spotkania tego samego dnia i następnego. Nie było tego efektu przy wyłączonych kamerkach.
Spotkania online: szefie, wciąż tu jestem!
Malwina Puchalska-Kamińska, psycholożka Uniwersytetu SWPS, zwraca uwagę, że patrzenie na siebie przez długi czas, zbytnia koncentracja na swoim odbiciu są nienaturalne. – Rozmowa z włączoną kamerką może być jak długie patrzenie w lustro. To męczy, zwłaszcza że patrzymy, bo ktoś nam każe, a nie dlatego, że chcemy – mówi Puchalska-Kamińska.
Do tego trudno na zebraniu o naturalność mimiki, jeśli mamy przez godzinę kamerę skierowaną na twarz. – Poniekąd wyszykowanie się do pracy stacjonarnej jest prostsze, bo łatwiej jest się dobrze ubrać niż ciągle korygować ustawienie twarzy i rąk – mówi Puchalska-Kamińska.
Chęć bycia widzianą/widzianym przez przełożonych i przełożone ma swoją nazwę – prezenteizm. Oznacza, że pracownicy i pracownice czują presję, by być na widoku, w zasięgu wzroku szefa i szefowej. Czasem przekłada się to na pracę po godzinach, networking czy aktywne działania, by zwrócić uwagę na swoją pracę i swój wkład.
Pracownicy i pracownice firm mieli z tym do czynienia już na długo przed pandemią. Kiedy się zaczęła, niektórzy mogli odczuwać strach przed skutkami tego, że zniknęliśmy szefom z oczu. Pokazywanie się na ekranie było więc potwierdzeniem: wciąż tu jestem i pracuję, angażuję się.
Wyniki badań pokazują, że intuicja ich nie zawiodła. Szefowie naprawdę podejrzewają, że jeśli ktoś wyłącza kamerkę, to może się obija. Wyniki jednego badania już z 2022 r. pokazują, że menedżerowie uważają, że ktoś, kto nie włącza kamerki, nie powinien liczyć na długoterminową przyszłość w firmie.
– Często postrzegamy włączanie kamerek jako jedyny wskaźnik zaangażowania – mówi Allison Gabriel, profesorka zarządzania i organizacji na Uniwersytecie Arizony w USA, która badała skutki zmęczenia Zoomem.
Chodzi też o mikrozarządzanie. Szefowe i szefowie, którzy proszą o włączanie kamerek, czasem robią to dlatego, że w ten sposób realizują potrzebę kontroli zespołu podczas pracy zdalnej. – To najbliższy odpowiednik przechadzania się po korytarzu i sprawdzania, czy ludzie siedzą przy biurkach i pracują – mówi Gabriel.
Kamerki i zdrowie psychiczne
Zdaniem Winny Shen, profesorki na Uniwersytecie York w Kanadzie, rozproszenie uwagi przez kamerki może zmniejszyć produktywność. Tak może się dziać, jeśli pracownicy i pracownice bardziej skupiają się na tym, jak postrzegają ich inni, niż na temacie spotkania.
Wyłączenie kamerek może za to wyeliminować zakłócenia i pozwolić pracownikom bardziej angażować się w spotkanie. Jeśli odpada zajmowanie się własnym odbiciem w kamerce, można się skupić na innym zadaniu w czasie słuchania: robieniu notatek, googlowaniu danych.
Spotkania z włączonymi kamerkami mogą być męczące zwłaszcza dla nowych pracowników i pracownic – przez presję, że powinni pokazać się reszcie zespołu. Kamerki są też trudniejsze do zniesienia dla osób introwertycznych. Mogą być kłopotliwe dla kobiet, jeśli pracują z domu z powodu obowiązków opiekuńczych. U osób z tych grup wyłączanie kamerek może zmniejszyć stres.
Gabriel uważa, że podczas gdy oglądanie znajomych na ekranie pomaga tym, którzy tęsknią za resztą zespołu, kamerkowe wypalenie i uelastycznienie pracy mogą odwrócić spotkaniowe trendy. – Może wymuszą nową zoomową etykietę – stwierdza naukowczyni.
Niektóre firmy nie wymagają już kamerek, właśnie po to, by dać pracownikom więcej elastyczności w kształtowaniu trybu pracy. Zwłaszcza że coraz więcej badań potwierdza, że pozostawienie pracownikom wyboru w tej kwestii jest lepsze dla zdrowia psychicznego.
Według Gabriel i Shen firmy i szefowie, którym zależy na kamerkach, powinni zadać sobie pytanie, jakie są tego powody. Zwracają uwagę, że wcześniej przez dziesięciolecia spotkania zdalne odbywały się z pomocą staromodnych telefonicznych rozmów konferencyjnych. I nie były złe. A dołączenie kamerek nie daje tylu korzyści, by stały się one koniecznością.
– Korzystanie z jakiejś technologii tylko dlatego, że ją mamy, nie zawsze ma sens – mówi Winny Shen.