Prawie dwie trzecie kobiet w czasie pandemii nie miało normalnej owulacji, czyli miało problemy z zajściem w ciążę. To pokazuje, jak bardzo stres i zaburzenia rytmu życia wypływają na płodność – dowodzą naukowcy z Kanady.
W czasie pandemii naukowcy z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej w Vancouver znaleźli 112 kobiet gotowych wziąć udział w monitorowaniu swojego cyklu miesiączkowego.
Uczestniczki badania miały od 19 do 35 lat i nie przyjmowały hormonalnych środków antykoncepcyjnych. Wszystkie wypełniły szczegółowy kwestionariusz dotyczący ich zdrowia, reprodukcji i stylu życia. A później prowadziły dzienniki cykli menstruacyjnych i „ogólnych doświadczeń życiowych”.
Wyniki są zaskakujące. Badacze przedstawili je w niedzielę na odbywającym się w Atlancie zjeździe Towarzystwa Endokrynologicznego (ENDO 2022).
Prof. Jerilynn C. Prior powiedziała na konferencji, że zakłócenia życia i stres związany z pandemią COVID-19 doprowadziły do zaburzeń owulacji bez zaburzeń cyklu menstruacyjnego.
Takich cichych zaburzeń kobiety nie byłyby w stanie samodzielnie zauważyć.
Naukowcy odkryli zaburzenia dzięki różnym testom. Owulację potwierdzali na podstawie pomiaru temperatury – przed owulacją temperatura ciała kobiety nieznacznie spada, a po niej rośnie. Sprawdzali też u uczestniczek badania poziom progesteronu (na podstawie testu śliny).
– Prawie dwie na trzy kobiety, które wzięły udział w badaniu, nie miały normalnej owulacji podczas pandemii COVID-19 – ujawniła prof. Prior.
Część kobiety miała skróconą fazę lutealną cyklu. Ta faza zazwyczaj trwa od 12 do 16 dni. Zaczyna się, kiedy jajeczko zostało już uwolnione, a organizm wytwarza większą ilości progesteronu, który sprawia, że zapłodniona komórka jajowa może się zagnieździć. Przy skróconej fazie lutealnej progesteronu jest za mało, warunki dla zapłodnionego jajeczka są więc nieodpowiednie.
U innych uczestniczek badania naukowcy odkryli brak owulacji, czyli jajeczko nie zostało w ogóle uwolnione.
Wyniki uzyskane w czasie pandemii naukowcy porównali z danymi zebranymi w podobny sposób w latach 2006-08. Wówczas monitorowali cykl menstruacyjny u 301 kobiet, przy czym do ustalenia poziomu progesteronu używali próbek ich moczu.
W tamtym badaniu tylko 10 proc. kobiet doświadczyło zaburzeń owulacji.
Uczeni zaznaczają, że uczestniczki obu badań były podobne, jeśli chodzi o wiek, masę ciała i charakterystykę cyklu menstruacyjnego. Co robią kobiety podczas lockdownu? Zagadują stres przez telefon z najbliższymi… kobietamiZAPISZ NA PÓŹNIEJ
Analiza dziennika prowadzonego przez kobiety badane w czasie pandemii pokazała, że miały one wyższy poziom niepokoju, depresji, frustracji, stresu, problemów ze snem i częstsze bóle głowy niż kobiety w badaniu z lat 2006-08.
– Porównując oba badania, a zwłaszcza prowadzone dzienniki, możemy wywnioskować, że zakłócenia życia wywołane przez pandemię spowodowały ciche zaburzenia owulacji w większości regularnych cykli menstruacyjnych. Był to wyjątkowy eksperyment natury – podsumowuje prof. Prior.
Przewlekły stres kojarzymy już powszechnie z bólami brzucha czy obniżona odpornością. Mniej osób wie, że przez stres mogą nas również boleć plecy czy głowa. Stres zaburza też sen i zwiększa ryzyko depresji.
O wpływie stresu na cykl miesiączkowy mówi się rzadko, choć ekspertom od płodności to zjawisko jest dobrze znane.
„Niemożność zajścia w ciążę u kobiety, która często znajduje się w stresujących sytuacjach, nie powinna dziwić. To, że nie dochodzi do zapłodnienia, może być mechanizmem obronnym kobiety – tłumaczą lekarze z Kliniki Leczenia Niepłodności i Diagnostyki Prenatalnej GYNCENTRUM . „Organizm daje w ten sposób do zrozumienia, że w »takich« warunkach ciąża jest niepożądana. Chroni matkę przed dodatkowym stresem, jakim jest poczęcie. Wysoki poziom napięcia i towarzyszące mu zagrożenie sprawiają, że uwalnia się hormon stresu, czyli kortyzol. Jego wzrost powoduje zahamowanie pracy głównego hormonu płciowego GnRH, który odpowiada za owulację, aktywność seksualną, a u mężczyzn – za ilość produkowanej spermy” – czytamy na stronie kliniki.
Stres generuje w naszym organizmie substancje, które zaburzają prawidłowe funkcje rozrodcze. Dotyczy to zarówno potencjału płodności, czyli np. owulacji, jak również samego przebiegu ciąży. Silny stres i uwalniane z nim hormony mogą zagrozić rozwijającemu się płodowi i doprowadzić do poronienia – wyjaśnia dr n. med. Dariusz Mercik, ginekolog i endokrynolog z GYNCENTRUM.
W klinikach leczenia niepłodności pracują psycholodzy, a stres jest częsty tematem konsultacji w ich gabinetach. Osobom starającym się o ciążę doradza się… unikanie tego, co generuje stres.
Niestety, nie zawsze jest to możliwe. By obniżyć stres, należy regularnie się wysypiać, codziennie się ruszać się i dobrze się odżywiać. Zestresowanym pomóc mogą techniki relaksacyjne, np. oddechowe. Pomocna może być joga, masaż, czytanie, rozmowa z bliską osobą.
Zródlo https://wyborcza.pl/TylkoZdrowie/7,137474,28577600,pandemia-mocno-obnizyla-plodnosc-kobiet.html