
Tak będzie wyglądało życie z COVID.
Doświadczenia z ponad dwóch lat pandemii pozwalają stawiać już w miarę wiarygodne prognozy, choć wciąż pozostają wielkie niewiadome. Ale o nich na koniec, na razie o tym, co już wiemy.
COVID. Scenariusz dość optymistyczny
W krajach bogatszych z dobrze zorganizowaną opieką zdrowotną choroba będzie mogła być trzymana w ryzach dzięki corocznym szczepieniom przypominającym oraz lekom antywirusowym, które będą podawane na wczesnym etapie infekcji zakażonym z grup ryzyka (tj. tym, którzy z powodu wieku czy chorób współistniejących mają słaby układ odpornościowy, a więc szczepionka nie wywoła u nich dobrej odpowiedzi immunologicznej).
W tym celu trzeba jednak sprawnie i wcześnie wykrywać i diagnozować zakażenia. Nie będzie bowiem bez znaczenia, czy zaatakował nas wirus zwykłego przeziębienia, grypy, czy SARS-CoV-2, choć objawy mogą być początkowo bardzo podobne.
To scenariusz optymistyczny.
Koronawirus. Co może pójść nie tak?
Jest też jednak wersja czarna – zarazek zmutuje tak, że stanie się bardziej zjadliwy.
Na razie koronawirus zmienia się w kierunku bardziej zakaźnego patogenu, tj. łatwiej wywołuje zakażenie i szybciej się roznosi wśród ludzi, ale wywołuje łagodniejszą postać choroby w porównaniu z oryginalnym wirusem z Wuhanu. Podwarianty omikrona atakują górne drogi oddechowe, rzadziej schodzą do płuc. Dzięki temu, jak i już dość wysokiemu poziomowi naturalnej i poszczepiennej odporności, a także dostępnym lekom, z roku na rok maleje liczba hospitalizacji i zgonów.
To widać po statystykach tzw. nadmiarowych zgonów w Unii Europejskiej.
W pierwszej pandemicznej fali zakażeń w kwietniu 2020 r. w UE było o 25 proc. więcej zgonów niż zazwyczaj o tej porze roku. W kwietniu 2021 r. – o 20,9 proc. Zaś w kwietniu tego roku – już tylko o 10 proc.
Najbardziej śmiertelna listopadowa fala w 2020 r. przyniosła 40 proc. „nadmiarowych zgonów”. A w listopadzie 2021 – już 26,4 proc. Kolejny listopad dopiero przed nami, ale tendencja jest wyraźna.
Taki kierunek zmian nie jest jednak wcale żelazną regułą w ewolucji patogenów. Naukowcy znają przykłady wirusów, których ewolucja pchnęła na drogę patogenów bardziej śmiercionośnych. Jednym z nich jest wirus myksomatozy, specjalnie sprowadzony w latach 50. ub. wieku do Australii, aby wytrzebić inwazyjne dzikie króliki. Po początkowej masakrze te zwierzęta zaczęły jednak nabywać odporność, a wirus złagodniał. Tyle że w latach 90. niespodziewanie przeszedł mutację, wskutek której znowu wzrosła śmiertelność wywoływanej przez niego choroby.
Warto przypomnieć także, że mniej więcej raz na dekadę pojawia się pandemiczny wariant grypy, która wtedy staje się jeszcze bardziej niebezpieczna niż zazwyczaj. Bywa, że pandemiczne warianty grypy przeskakują na nas ze zwierząt, np. ptaków.
Naukowcy wciąż się boją, że koronawirus także znajdzie dla siebie taki zwierzęcy rezerwuar, a wtedy ryzyko groźnej mutacji się zwiększy.
Do czego doprowadzi wirusowy wyścig zbrojeń
Obecnie jednak wirus nie potrzebuje pomocy innych zwierząt. Groźba „zezłośliwienia” koronawirusa będzie istniała, dopóki ten zarazek masowo zakaża ludzi i replikuje się w naszych komórkach, bo mutacje następują przede wszystkim w trakcie tworzenia kopii wirusa. Większość z nich do niczego nie prowadzi, ale z rzadka trafia się bingo – zmiana, która daje patogenowi przewagę. Zależność jest prosta: im więcej zakażeń na świecie, tym większe ryzyko udanej mutacji.
Na razie COVID przetacza się po świecie fala za falą i ich końca nie widać. Właśnie mamy do czynienia z kolejną, także w Polsce, choć nasz rząd przestał śledzić zakażenia.
W dodatku obecnie SARS-CoV-2 czuje tzw. presję selekcyjną, bo spora część światowej populacji ma przeciwciała po przechorowaniu lub zaszczepieniu się.
Przez pierwsze dziewięć miesięcy pandemii mieliśmy do czynienia praktycznie z tym samym wirusem, który swobodnie się rozchodził, bo napotykał nieprzygotowanych na niego gospodarzy. Dlatego pierwszy wariant, który wydostał się z Chin, łatwo zdobył cały świat, choć był znacznie mniej zakaźny niż obecny omikron. Z chwilą, gdy zaczęła pojawiać się odporność, zaczęła się selekcja naturalna wirusów.
Każda mutacja, dzięki której zarazek wymykał się krążącym we krwi przeciwciałom, dawała mu przewagę i sposobność zdobywania nowych przyczółków. Mieliśmy więc fale wywoływane przez kolejne warianty alfa, bata, delta, a teraz omikron.
A ponieważ w tym wyścigu zbrojeń nowe warianty zdobywają cechy, które pozwalają im rozchodzić się coraz szybciej, tym samym skraca się czas nabierania naturalnej odporności i zwiększa presja selekcyjna, jaką wywieramy na wirusa. I koło się zamyka. Coraz szybciej pojawiają się warianty, które przełamują obronę układu odpornościowego i prowadzą u wielu z nas do ponownej infekcji (tzw. zakażeń przełamujących).
COVID stanie się „nową” grypą?
Znamy to świetnie, bo z podobnie mutującymi i wielokrotnie nas zakażającymi wirusami żyjemy od lat.
W atakowaniu dróg oddechowych człowieka wyspecjalizowało się blisko 200 najprzeróżniejszych wirusów.
Na grypę choruje co roku od kilkuset tysięcy do kilku milionów Polaków. Niektórzy z nich mają po niej groźne powikłania. Ale mimo to tylko kilka procent jesienią się szczepi i zyskuje obronę przed przewidywanym wariantem, który ma się rozchodzić zimą.
Teraz dojdzie COVID.
Jak się bronić? Proste, ale skuteczne sposoby znane są od lat.
Zakrywaj twarz, gdy masz infekcję, najlepiej staraj się samoizolować, a na pewno nie chodź wtedy do pracy. Często wietrz pomieszczenia, a jeśli w twojej okolicy wzrasta liczba zakażeń – unikaj tłumów, zakładaj maseczkę w komunikacji publicznej i zatłoczonych zamkniętych pomieszczeniach. Jeśli jesteś w grupie ryzyka, testuj się, bo będzie coraz więcej leków wycelowanych w konkretne wirusy i często możesz zdusić chorobę w zarodku.
Ale przede wszystkim – zaszczep się i bierz dawki przypominające zgodnie z zaleceniami.
W magazynie „PNAS” właśnie pojawiła się ciekawa analiza naukowców z Uniwersytetu Yale i Uniwersytetu Północnej Karoliny, którzy przejrzeli dotychczasowe badania i wykonali symulacje tego, jak szybko zanikają przeciwciała nabyte wskutek szczepienia oraz przechorowania. Wynika z niej, że szczepionki mRNA dają najwyższy poziom przeciwciał i najdłużej chronią przed zakażeniem (o połowę dłużej niż przechorowanie COVID).
Najnowsze komentarze